Na marginesie "Bogini Partenope". Młodość zbyt wieczna

 Film „Bogini Partenope” Paolo Sorrentino antropologia jako symbol wdzięk i urok osobisty cięta riposta i zdolność obserwacji kulturowe uwarunkowania cudów samotność twórcza młodość ducha refleksje nad rolą rodziny i dorosłości

W ubiegłą środę obejrzałam w Muranowie "Boginię Partenope", na którą czekałam od czasu pierwszych doniesień z Cannes. Nadspodziewanie utożsamiałam się z bohaterką: nigdy nie byłam blisko takiej urody, ale miałam  obiektywnie  dużo wdzięku, który sprawiał, że ludzie do mnie lgnęli. W szczególności mniej lub bardziej starsi ode mnie mężczyźni, którzy  w przeciwieństwie do amerykańskiego pisarza, w którym Partenope chętnie widziałaby mentora lubili ze mną spędzać czas i bez większych skrupułów marnowali czas mojej młodości. 

Jak Partenope, uważnie obserwowałam, dobrze słuchałam, miałam dar ciętej riposty  pamiętam, jak roztrzęsiona odpowiedziałam pewnemu, młodemu jeszcze, mężowi i ojcu dwójki dzieci, który po wspólnym obiedzie zaproponował mi, żebym została jego kochanką, że są rzeczy, których nie proponuje się kobietom w trakcie pierwszych czterdziestu ośmiu godzin znajomości. (Wtedy, jak Partenope, zaczęłam podejrzewać, że robię na niektórych większe wrażenie, niż mi się wydaje, i zaczęłam uczyć się ostrożności.)

Wątek studiów antropologicznych  na których też przez jakiś czas byłam  jest w filmie przede wszystkim symbolem "poważnego" życia; sygnalizuje dorosłość głównej bohaterki, która, by fabuła miała sens, musi pozostać kobietą wolną (tragiczna śmierć brata oddziela ją od rodziny pochodzenia; nie zakłada własnej; znaczące jest też to, że funkcjonuje w zasadzie jedynie pod imieniem, nie nazwiskiem. Po drugie, jako antropolog Partenope może wyrazić i badać zachwyt Sorrentino nad ludzkością  patrzy na innych, zamiast na siebie; wyraża zainteresowanie teoretykiem, który we wszelkich działaniach człowieka, łącznie ze zdobywaniem pożywienia, widzi dążenie do tworzenia sztuki; przedmiotem jej pracy akademickiej są kulturowe uwarunkowania cudów.

Sama Partenope ma trzeźwy ogląd siebie  nie czuje się winna śmierci brata, za którą obciąża ją matka; wie też, że opuszczający Neapol przyjaciel z dzieciństwa ułoży sobie życie bez niej, i zrozumie, że jego miłość do niej nie była tak istotna, jak to sobie wyobrażał. Dwa otrzeźwienia przychodzą jednak z zewnątrz: kiedy John Cheever, autor, którego Partenope podziwia, odmawia spędzenia z nią czasu, tym samym ostrzegając ją, że pisanie oznacza życie w samotności, rezygnację ze wszystkiego poza tworzeniem. Drugi raz, kiedy po śmierci brata proponuje promotorowi temat pracy o uwarunkowaniach samobójstwa. "Nie przekonuje mnie ten temat"  burczy promotor. "Nikomu nie służy. Proponuję kulturowe uwarunkowania cudu." To nie tylko moment, w którym bohaterka symbolicznie wraca do żywych, ale też przepis na młodość według Sorrentino  cuda, do których zalicza się sama  Partenope, nosząca imię personifikacji Neapolu, niezmiennie nas fascynują, a kluczem do pozostania młodym duchem jest podążanie za niegasnącą ciekawością.

Napisy końcowe oglądałam ze łzami w oczach, ale przecież  pomyślałam sięgając po chusteczkę  niektóre dziewczyny potrzebują rodziny, żeby nie ześwirować, i zdecydowanie jestem jedną z nich. Powinnam za to zapamiętać, że bohaterowie filmu, mimo upływu lat i osadu życia, pozostają świadomi tego, czego pragną, czego nie chcą, kim są. 

Westchnęłam i wyszłam z kina na słońce, szukać prezentu urodzinowego dla męża.

***

Wyszedłem z domu, wyrzuciłem śmieci, o dziwo  do odpowiednich pojemników, i napisałem jej smsa, że nie mogę tak dłużej żyć  powiedział kumpel, który dwa dni później relacjonował mi pobyt w szpitalu na Sobieskiego. (Pokrótce: jest zachwycony postawą wszystkich, których spotkał, opieką i ludzkim podejściem; jedynie jedzenie, powtórzył kilka razy, na pewno nie zasługuje na gwiazdkę Michelin.)

Słucham uważnie, obserwuję, wycofuję osąd. Zadaję pytania. Przygodę z antropologią zakończyłam dawno, dawno temu, ale nadal to potrafię. Dowiaduję się wielu rzeczy, które mnie dziwią, i upewniają mnie w przekonaniu, że ta standardowa dorosłość, z małymi urlopami od rzeczywistości, które staram się w nią wpisać (dziś jest  to przestronny pokój z zupełnie innym widokiem, niż zwykle, i miasto widziane z nowej perspektywy) jest dla mnie bardziej korzystna, niż inne scenariusze.

Zapamiętaj to, kobieto.


Zdjęcie tytułowe: Beyzanur K.,Unsplash.

Komentarze

  1. Bardzo spodobała mi sie twoja recenzja i trailer i już-już wkładałam buty, żeby pędzic w ten weeekend do kina bo to jedyny wolny weekend jaki mam od miesięcy. A tu się okazuje, że w Anglii grają dopiero od maja. Może w Polsce uda mi się skoczyć do kina gdzieś między Niedziela Palmowa, a Dyngusem, ale jak znam życie, to nie będzie czasu.
    Z drugiej strony dużo jest tam wątków, których mogę teraz nie dźwignąć więc może lepiej poczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ne wiem rzecz jasna, w jakim miejscu jesteś, ale wydaje mi się, że sposób traktowania tych trudnych wątków jest dość powierzchowny, a nie szarpiący emocjonalnie, a ja z tych uczuciowych ;-) Dużo czysto wizualnej przyjemności daje ten film, i muzyka jest świetna.

      Usuń
  2. Zaintrygowała i wciągnęła mnie ta recenzja. Nabrałam chęci, żeby obejrzeć, choć niedawno dotarło do mnie, że na filmy nie tyle brakuje mi wiecznie czasu, co przegrywają z książką i działaniem. Lista tytułów do obejrzenia puchnie, a ja i tak wybiorę inną opcję na myśl o bezruchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, dlugo tak miałam, i teraz też mogę oglądać filmy w zasadzie tylko w kinie:-))

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty